Ujsoły kolejny pobyt z żonką i Molly

1 dzień (nocny przyjazd)
Przyszedł czas na kolejny pobyt w ZAJEBISTYM miejscu jakim jest Szczytkówka, miejsce mojej znajomej Asi, tym razem pobyt czterodniowy i chciało by się powiedzieć TYLKO, ale jestem zadowolony i z tego bo trzeba się cieszyć z każdej chwili i staram się to właśnie robić. Plan wyjazdu był w sobotę rano, ale w końcu wyjazd był od razu po zakończonej pracy i tym samym zakończeniem roboczego miesiąca, startujemy po 23-ciej i na miejscu jesteśmy o 1:30, ciemno, zimno i deszczowo wokoło w domku zimno, ale od razu się biorę za ogarnięcie ognia w kominku i od razu lepiej, siedzę do 4 rano, żona śpi, a ja się delektuję moim telewizorem.

2 dzień

Dzionek rozpoczynam dość wcześnie bo o siódmej, czyli spania za dużo nie było, ale mimo tego czuje się ZAJEBIŚCIE heh, wstajemy i palimy w piecu, aby żonka miała ciepło bo to zmarzluch jest ;), potem jedziemy do Milówki do Biedry niestety, ale tam jadę specjalnie po kilka rzeczy, zakupy zrobione i jazda powrotna z odbiciem na morsowanie więcej TU były obawy co do tego, ale poczułem to i zadanie się wykonało, a jeszcze podczas jazdy do Milówki mówiłem nie morsuje nie czuje tego, ale to się zmieniło, po morsowaniu do domku na górę i odpoczynek, zakupy zrobione na czas pobytu jak nie więcej, i chyba tak jest, popołudnie i wieczór spędzony przy telewizorze zwanym kominkiem bo jak by inaczej, do tego drink i jest MEGA…

nie mogło być też inaczej znowu nie mogłem się powstrzymać lotów z dronem, no nie mogłem, takie klimaty że NIE MOGĘ 🙂

rano przed 9-tą postanowiłem ustawić kamerkę i nagrać małego timepalsa, a oto efekt, czas nagrywania 2,5h/10

 

na koniec dnia mały spacerek w ciemnościach z latareczkami w ręku i na tym dzionek się kończy, ale był MEGA udany i spędzony…

dzień 3

Na początek poranny timelaps, a w między czasie śniadanko w postaci soku warzywnego itp 🙂

potem loty dronem i smakowanie serów 🙂

po tym spacer na Muncuł z żonką i psiakiem, wychodzimy przed południem, pogoda lekko deszczowa ale co tam nie odstrasza nas to i lecimy, a czym wyżej tym lepiej bo zamiast deszczu to śnieg się pojawił i zrobiło się MEGA klimatycznie naprawdę BAJECZNIE, po drodze mnóstwo fotek oczywiście jak by inaczej, niestety nie mogę się powstrzymać widząc takie widoki i mając takie klimaty, na Muncule w domku bacowskim zrobiliśmy sobie lekką przerwę, a była tym bardziej miła bo ktoś w domku nocował i piec był jeszcze ciepły więc całkiem sympatycznie w nim było, po naszym opuszczeniu go i przejściu kilkuset metrów kolejni turyści kierowali się do niego na nockę także mieliśmy sporo szczęścia wbijając się między turystów do niego 😉

zejście z Muncułu trochę bolało bo naprawdę panujący tam klimat był zajebisty, może trochę za mocno wiało, ale bardzo klimatycznie było, przy schodzeniu sytuacja odwrotna czym niżej tym mniej śniegu i klimat zanikał, ale i tak MEGA spędzony dzionek

na koniec przy kominku przy drinku wspólne posiedzenie i to na tyle 🙂

dzień 4

pobudka, żoneczka spacer z psiakiem i zbieramy się na spacer do Rycerzowej, mimo tego iż pogoda nie zachęca, ale liczy się motywacja i ważne aby odganiać z głowy myśli negatywne, dlatego pakujemy się i dreptamy we mgle 🙂

po przejściu kilkuset metrów pogoda okazuje się być ZAJEBISTA, nie ma widoków w oddal, ale klimat jaki nam towarzyszy jest MEGA przezajebisty, zimno, śnieg do tego lekki wiatr NO JEST KUR….a ZAJEBIŚCIE :), towarzystwo naszego psiaka Molly jest nie do opisania, psiak lata tam i z powrotem…zatrzymujemy się jak wczoraj na Munsule w bacówce i potem lecimy dalej szlakiem żółtym do zielonego i tak aż do Bacówki na rycerzowej…

piękny klimat nie do opisania spacerujemy sobie, po drodze przechodzimy obok kolejnej bacówki na Rycerzowej, ale niestety jest zamknięta i nie było możliwości wejścia do środka a szkoda…psiak tak wybiegany że hoho, śnieg dla niego to niezła frajda…

MEGA klimat i fajnie spędzony czas z żonką i psiakiem na szlaku, docieramy do mety, gdzie udajemy się do schroniska aby zjeść coś ciepłego i zagrzać się, na nasze szczęście możecie nie wierzyć na całej trasie i w schronisku nikogo, ale to nikogo nie spotkaliśmy, dlatego tym bardziej się cieszę, w schronisku też psiak mógł być w środku, dla mnie MEGA czas

 

czas spędzony w schronisku jest OK, może mam lekkie uwagi co do obsługi, ale w sumie jest OK, obsługa trochę „zimna” sztywny klimat, ale to może moje błędne odczucie ogólnie OK, droga powrotna szlakiem żółtym potem zielonym i tak aż do domku, weszliśmy znowu na Muncuł do bacówki na chwile a potem już tylko w dół do domku znajomej (Asi), gdzie miałem już przygotowany kominek i piec w kuchni, wystarczyło tylko rozpalić i woooolllaaaa 🙂

MEGA ale to MEGA dzionek, psiak dał nam tyle frajdy co niemiara, my w nogach mamy jakieś 15 km, a psiak z pewności raz tyle bo latał tam i z powrotom i tak w kółko jest niesamowity i ZAJEBISTY 🙂

MEGA ale to MEGA dzionek w niesamowitym klimacie ZAJEBIŚCIE!!!!

dzień 5

niestety to już ostatni dzionek, ale nie ma co płakać i żałować, czas tu spędzony któryś znowu z kolei można zaliczyć do ZAJEBISTEGO, do tego w towarzystwie żonki i psiaka, jednodniowy wypadzik na Rycerzową, dzień wcześniej na Muncuł super spędzony czas. Dziś poranek śnieżny, przez noc sporo śniegu napadało, rano dalej pada biorę psiaka i  idę na spacer…

potem zagrzanie trochę w domku, bo jak żona wstanie no to żeby miała ciepło co nie ;), zaraz po tym wyszło słoneczko i postanowiłem trochę zamorsować w śnieżnym puchu, było MEGA, ale o tym więcej TU

na zakończenie jeszcze jeden timelapsik…

 

https://youtu.be/7aD_f01fuTs

2 chociaż na “Ujsoły kolejny pobyt z żonką i Molly

Zostaw Odpowiedź
  1. Bardzo świetna relacja.
    Super szczegółowo przedstawione.
    Świetny opis a o zdjęciach nie wspomnę.
    Po prostu mega.

    1. dzięki kolego za miłe słowa to się przyda…

Zostaw odpowiedź