dzień 1
Nadszedł wyczekiwany moment, moment wyjazdu w góry dzięki uprzejmości Asi i Krzyśka.
Pobyt planowany miesiąc wcześniej, w pracy wolne, nadrobione więc uciekamy, buuaaaa 🙂
Ruszamy z rana, jest niestety odwilż, no ale nie dołujemy się tym, godzina 10:30 jesteśmy w Złatniej, a czemu tu jak pisze ciągle o Ujsołach heh, no bo nie mogłem sobie odpuścić przyjemności morsownia w tym miejscu i w tym zimowym klimacie…
Dalej jedziemy na miejsce domeczku, podjazd stromy i zaśnieżony, łańcuchy na koła obowiązkowo, a i tak lekko nie było, ale skodzinka 4×4 dała radę wyciągnąć komplet osób i do tego sporo bagażu, bo żoneczka jak to ona zadbała o nas wszystkich biorąc pół sklepu spożywczego :), ale dziękuje jej za to 🙂
fotki powyżej przedstawiają całkowicie panujący tu klimat – jest nieziemsko, jeszcze jak ma ktoś niedosyt fotek no to z góry również zapodaję 🙂
dzień 2
poranek piękny jak to w tym miejscu, wschód słońca widziany z okna coś wspaniałego, otwarcie drzwi wejściowych również…
Ja od razu zabieram się do roboty z rozpalaniem kominka i pieca bo to nie jak w bloku ciepło na zawołanie heh, trzeba sobie na nie zapracować 🙂
kominek jest, yerba też czas trochę poczytać co rzadko robię, ale jest nowa książka to co nieco poczytam…
Ja dziś się nigdzie nie ruszyłem, reszta natomiast zeszła zielonym szlakiem do miasta, oczywiście byli na oku drona, nic się nie ukryje 🙂
dzionek spędzony ZAJEBIŚCIE, co prawda trochę osobno bo ja w domku a reszta na spacerze, ale każdy ma być szczęśliwy i tak chyba jest :).
Ekipa wraca z spaceru wymęczona i mokra, ja za to przygotowałem ocieplenie w domku 😉 heh
a zapomniałem napisać, że ja też się nie nudziłem podczas ich nieobecności, moroswanie na śniegu, odgarnięcie go w majtkach i w mycce, a co 🙂
teraz czas posiedzieć przy kominku i nie tylko, jutro kolejny dzionek przed nami, a rozpoczynamy go kuligiem w Rycerce…
dzień 3
Pobudka z wiatrem, pogoda się pogorszyła i to dość mocno jeśli chodzi o warunki zimowe, niestety jest mocna odwilż śnieg topnieje, pada deszcz, no ale i tak jest SUPER heh
Ja jak to ja, ktoś musi, młodzi śpią, żonka też no to trzeba lekko podgrzać domeczek aby było ciepło no to więc do roboty, po napaleniu śniadanko z MEGA widokiem i chwiejącą się sosną, bo wiatr mocno nagina, potem oczekując na resztę wykorzystuje czas przy kominku z książką…
Dalsza część dnia to jazda na kulig do Rycerki Górnej gdzie…pogoda jak już wcześniej pisałem nie za dobra, pada deszcz co na kulig nie jest preferowane, ale mimo tego atmosfera jest SUPER, córa nawet na koniu pojechała, ale jak starszy zagadał z bacą heh.
Kulig nasz, wóz nasz chętnych brak z powodu aury, ale i tak dziękujemy bacy za tą możliwość, ognisko przyniosło trochę ulgi pod wiatką, ale do domku wróciliśmy mocno zmoczeni, ale co tam było ZAJEBIŚCIE,
dzień 4
Na początku jak to w tym miejscu obowiązki, a potem przyjemności, młodzi i żoneczka sobie słodko śpią, a ja sobie tyram z drewnem i rozpalam kominek i kachlok w kuchni :), zaraz po tym przyjemności kawka i później już po południu piweczko z widokiem :), wiem, wiem nikt nie uwierzy że piwko po południu, ale tak właśnie było dokładnie 12:40 🙂
ja zostaję w domku zgodnie z planem nie ruszam się nigdzie, w sumie nie do końca zgodnie z planem bo plan był taki, że jak pogoda pozwoli to idziemy na Rysiankę, ale jako że pogoda lekko deszczowa to ja zostaję i delektuje się urokiem tego miejsca i domku, za co po raz kolejny SERDECZNE dzięki dla ASI za możliwość skorzystania z tego MAGICZNEGO miejsca.
Żoneczka z młodymi mimo nie najlepszej pogody idą na Muncuł i szacun za to dla żonki właśnie, że wyrwała młodych bo z nimi to wiecie jak to jest :).
zdjęcia mam od córki, nie było mnie z nimi, ale widzę, że chyba się dobrze bawili i DOBRZE, ja w między czasie coś z obiadem ogarniałem w domku, nie do końca, ale jakaś przygotówka była, co nie żoneczka? 🙂
palce wskazujące młodego heh zaskoczyły mnie to chyba zasługa córy, że łojciec też tak robi 🙂
potem jeszcze trochę polatane w przestworzach mimo dość sporego wiatru, ale nie mogłem się oprzeć nowym widokom, gdzie śnieg topnieje i widok się zmienia…córa dzięki za fotki
jeszcze panorama okolic
i na koniec dnia kominek nic więcej nie trzeba, no i piweczko i teraz mam wszystko 🙂
dzień 5
dzionek rozpoczynam jak zwykle rozpaleniem ognia ogólnie robota przy piecu i kominku, pada śnieg jest zajebiście, pogoda się robi, przejaśnia się, wyciągam drona i fruuu do góry…
po południu plan zamorsować w Złatniej, wcześniej jednak odwozimy młodego od córy na pociąg do Rajczy gdzie wraca sobie do domu, ja jeszcze natomiast mam wolne w robocie i zostajemy do wtorku włącznie za zgoda Asi, młody odstawiony na cug i pojechał sobie 🙂
wracamy na górę, ale niestety auto coś szwankuje gaśnie i wyłącza się napęd 4×4 więc morsowanie odpuszczam i wjazd na górę również, auto zostaje na dole a my z bucika 40 minut spacerkiem do domeczku a co 🙂
po powrocie postanowiłem jednak zamorsować ale w śniegu a co mi tam :), zabieram się za zejście ze skarpy i sruuu coś poszło nie tak, but poszedł ślizgiem a ja za nim, trakcja nie zadziałała i gleba pełną gębą na plecy, ajajaj trochę zabolało, ale żyję 🙂
na tym dzionek kończymy i dalej odpoczywamy w magicznym domeczku przy grzańcu i kominku…
dzień 6
ostatni dzień pobytu, w planie był jeszcze jeden (wtorek), ale z przyczyn niezależnych niestety wyjazd 25-go.
Mega pobyt Za co jeszcze raz Asi DZIĘKUJĘ, długo zapamiętam te dni, nigdy tak dobrze nie wypocząłem w dala od cywilizacji, jak by nie internet i telefon to już totalny ODLOT
w drodze powrotnej morsowanie w Drogomyślu z przygodą…