Weekendowy pobyt w Ujsołach u znajomych Asi i Krzycha, kurde kolejny raz dziękuję WAM bardzo za możliwość spędzenia trochę czasu z wami u Was, macie piękną miejscówkę domku w górach, miejscówka nie do opisania, DO ZAKOCHANIA, no ale od początku…
TUTAJ relacja z pobytu w zeszłym roku, zimowo
Jest poranek sobota, godzina 6:30 startujemy z Rybnika ja i żoneczka, kierunek Świerklany tam zabieramy Brix-a i jego synka :), pozdro Damian, lecimy w góry, miejscowość Ujsoły, niedaleko granicy Słowackiej…
na starcie jeszcze ciemno, ale w Żywcu i za nim coraz to więcej światła i piękniejsze widoki gór przed nami, śmigamy do celu…gdzieś koło 9-tej jesteśmy już w komplecie z Asią i
Krzychem, spotykamy się pod wjazdem, pod tym lekkim podjazdem do nich :), na szczęście mam teraz inne auto i mogę sobie pozwolić na podjazd do nich pod sam domek, napęd 4×4 jednak robi robotę…
nie mogłem się powstrzymać zrobienia fotki w tym miejscu, mam też dokładnie tu inne foto z innym środkiem transportu :), to pobyt solo w listopadzie 2019 roku – również pięknie go wspominam, chodź jazda rowerem, a autem pod tą góreczkę to różnica trochę jest 😉
no i jesteśmy na miejscu i jak to u Asi, klimat tu panujący i widoczki zapierają dech w piersiach, mimo tego, że jestem już tu nie pierwszy raz i chyba nie ostatni co Asia ? ;), pogoda jest, widok również no i piwko się znalazło, a jak że by inaczej w tym klimacie :), do tego loty dronem i…no brak słów 🙂
chwila zachwytu, ale puki jest pogoda to zbieramy cztery litery i idziemy kawałek na spacer, kawałek, heh w końcu wylądowaliśmy na górze czy tam przełęczy sam nie wiem o nazwie Muńcuł na wysokości 1165 m.n.p.m, nie ma jak to posłuchać Asię, daleko tam jest nie blisko, dwa wzniesienia i na miejscu – heh resztę zostawię do siebie 🙂
ale przed szczytem po drodze niezłe widoki, w sumie to lepsze jak na nim samym bo tam to tylko tablica z napisem MUŃCUŁ 🙂
w drodze powrotnej Asia zdradziła mi mały sekret domku jaki znajduje się w ukryciu, wiedziała, że mnie to kręci heh no i pokazała heh :), piękna bacówka położona, z MEGA widokiem na szczyty Tatr, do tego piec kaflowy w środku i mała koza w przedsionku NO SZOK, kolejnym razem jak tu przyjadę to nie do Asi i Krzycha do domku, a właśnie do tej bacówki :), albo na pewno już jak Asia i Krzycho będą mnie mieć już dosyć 🙂
MEGA miejsce, jeszcze fotki na tle Tatr czy Tater hmmm 🙂
droga powrotna już była trochę inna, robiło się zimno, przy gruncie przymrozek…
ale to nic bo wiedzieliśmy gdzie idziemy, heh do domku Asi gdzie Krzysiek w tym czasie ogarniał ogień i ogrzewał go tak więc powrót był spokojny :), po powrocie czas przystroić choinkę, heh ten na fotkach skaczący na schodach to mój ujec Adam zwany Brix, dlatego takowy tytuł 🙂 Asia ale tym razem Asia żona Brix’a podobno w chałpie to migoł się łod strojynio, a u innej Asi lotoł jak pofyrtany 🙂
w domu już świątecznie przechodzimy na dwór, szykujemy ognisko, teraz ognisko jest na równym terenie, ale aby tak było to ukłony dla Krzycha, sam osobiście przyjechał tu koparką i na tej pochylni operował, dla mnie to MEGA doświadczenie operatorskie, zdjęcia nie oddają tego spadu jaki jest faktycznie, Krzysiek SZACUN!
na ognisku i mgle dzionek kończymy, heh nie taki dzionek bo pakujemy się przed godziną 1-wszą w nocy duchy nas już powoli straszyły 😉
a i jeszcze jedno Państwo Grzyb miało tez być z nami, ale życie zweryfikowało plany, miało ich nie być a tu wracam do domku no i kurde jest 🙂
Dzionek drugi witam z łóżka takim oto widokiem, od razu aparat do ręki i na nogi 🙂
a to już z okna…
i dalej śniadanko również na powietrzu z MEGA ZAJEBISTYM widokiem, jajecznica wypasiona z kiełbasą swojską, golonkiem i z takim widokiem NO JA PIERD…le brak słów 🙂 do tego Yerba i odlot TOTALNY, lecę do góryyyyy
lecimyyyy, odlatujemyyyy
lądujemy i zbieramy się na morsowanie do rzeczki Bystra, ale o tym już opisałem TU, także nie rozpisuje się podwójnie… jedna fotka z pozdrowieniami dla Diablo Bike Team
może jeszcze jedna, a co mi tam 😉
morsowanie za nami, a teraz czas na innych, do wody to nie ale głupoty z lodem to już tak 😉 heh na fotkach ja, Kinga ujec i Damian
Krzychu operator aparatu foci kryształy 🙂
Ujec jak Mojżesz nie wiem na co liczył, może chciał podgrzać wodę hmmm 🙂
OK morsowanie zakończone, ujec smutny bo wody nie udało mu się zagrzać jak Mojżeszowi rozdwoić rzekę 🙂 wracamy do domku w górę, po drodze zakup pizzy i konsumpcja w domku, podgrzanie jej w starym dobrym stylu na piecu kaflowym, na blasze PYCHA
piękne chwile…poniżej widok na domek i tu można zobaczyć spadek terenu na jakim Krzychu pracował swoją koparką – jeszcze raz kurw…. szacun synek!!!
w ciągu dnia, powrotu z morsowania wykonałem też kilka fotek z lotu dronem, auta jadą ja w środku a dron w powietrzu, co prawda za kierownicą nie byłem, ale i tak stres nie do opisania jeśli chodzi o mnie, dla Krzycha to już pewno pestka jak gość lata na wysokości maksymalnej 500 m swoim mavikiem, ja obecnie byłem na 450m ale to tylko dzięki jemu namowie, ale to pierwszy i ostatni raz chyba heh
poniższe zdjęcia, zachód właśnie został wykonany na wcześniej wspomnianej wysokości…
na koniec pobytu wspólna fotka w magicznym domku…
kończąc tą opowieść heh raz jeszcze MEGA podziękowania dla Asi i Krzycha za możliwość kolejnej wizyty u Was – DZIĘKI!!!!
i tak na koniec jak patrzę na te foto to chyba czuję, że ostatni razu tu byłem 😉